Abp Adrian Galbas dziękuje diecezjanom

Drogie Siostry i Drodzy Bracia,

są trzy oczywiste słowa, które chcę dziś wobec was wypowiedzieć.

Pierwsze słowo brzmi: „dziękuję”! Niemal dokładnie dwa lata temu, 11 stycznia 2020 roku, a patrząc na kalendarz liturgiczny, dokładnie dwa lata temu, bo to było też w sobotę przed Niedzielą Chrztu Pańskiego, przyjąłem w tej świątyni święcenia biskupie. Miałem wtedy na sobie ten sam ornat, otrzymałem tę mitrę, ten pierścień i ten pastorał. I nie wiedziałem, że tu, w diecezji ełckiej, to będzie jedynie na dwa lata.

Nie zdążyłem się tu jeszcze wkorzenić, a co dopiero mówić o wydawaniu owoców. Wszystko okazało się być krótko i szybko.  Dziś, za tamten dzień sprzed dwóch lat i za wszystko, co zdarzyło się między tamtym dniem, a dniem dzisiejszym, a zwłaszcza za każde dobro, które tu, w tej części Kościoła, otrzymałem od Boga przez pośrednictwo ludzi, chciałbym bardzo serdecznie podziękować.

Tych ludzi było tak wielu, że ich nawet nie spróbuję wymienić, bo wymieniając kogoś, kogoś bym pominął. Wszystkie więc podziękowania chcę złożyć na ręce JE ks. bpa Jerzego Mazura SVD, biskupa ełckiego. Nie ważne dokąd idzie Neoprezbiter, ważne do kogo! Podobnie jest i z nowym biskupem. Dziękuję więc Księdzu Biskupowi za to, co w tych dwóch latach przekazał mi dobrego, za przykład wiary, gorliwości i troski o diecezję, za każde pouczenie i za zgodę na to, że nie we wszystkim musieliśmy się zgadzać. Brak jednomyślności nie oznacza jednak braku szacunku.

Ekscelencjo, Drogi Księże Biskupie, serdecznie dziękuję, a na ręce Księdza Biskupa, dziękuję za to każdej i każdemu! Życzę sił i zdrowia, a przede wszystkim odwagi w rozwiązywaniu problemów i w podejmowaniu wyzwań, które stoją i staną przed Księdzem Biskupem.

To podziękowanie wypowiadam tu, w katedrze ełckiej, z którą połączyły mnie najbardziej osobiste więzi. Katedra, w której biskup otrzymał święcenia jest dla niego niczym matczyne łono; miejscem poczęcia. Ta, ełcka katedra, jest więc dla mnie jak matka. Pokochałem ją z jej skromnością i drobnością. Nie jest Notre Dame, ani św. Janem na Lateranie. Nie jest katedrą św. Patryka w Nowym Jorku, ani św. Wojciecha w Gnieźnie. Nie jest też katedrą Chrystusa Króla w Katowicach.  Jest naszą, małą katedrą w Ełku. Mniejszą niż niejeden kościół parafialny, ale pięknie niepowtarzalną. I taką niech pozostanie! Oprócz ołtarza, szczególnie polubiłem tu kaplicę wystawienia Najświętszego Sakramentu. Oby znajdujące się tam klęczniki,  może niezbyt wygodne, były coraz bardziej wyklęczane. Oby, dzięki stałej, bezgłośnej adoracji wielu pobożnych ludzi, spełniały się w naszych czasach słowa refrenu dzisiejszego psalmu, że „uwielbią Pana wszystkie ludy ziemi”.

Drugim słowem, które mam potrzebę dzisiaj wypowiedzieć jest słowo „przepraszam”. Przepraszam każdego, wobec którego nie okazałem się takim biskupem, jakiego oczekiwał i to nie z powodu za wysokich oczekiwań, ale z powodu moich za małych standardów. Przepraszam za każde słowo i gest, który kogokolwiek dotknął, a także za brak takiego słowa i takiego gestu. Wiem, że czasami taki brak jest bardziej dokuczliwy. Wybaczcie!

I trzecim moim słowem na dzisiaj jest: „proszę”. Proszę was o modlitwę i życzliwe wspomnienie! Powiedziałem niedawno, że czuję się jakbym stał przed Mount Everestem, a miał tylko mały plecaczek i marne trampki. Tak jest! Przyjmuję decyzję Ojca Świętego Franciszka z obawą i poczuciem,  że zadanie, które mnie czeka jest ponad moje siły. Potrzebuję więc w jego realizacji siły Innego. Wszechmogącego! Dlatego proszę was o modlitwę.

Ja ją też obiecuję. I obiecuję serdeczną pamięć o ludziach, o miejscu i o czasie minionych dwóch lat. Miasto Ełk, które nie musi nic robić, by się podobać, ma dwa hasła reklamowe: „Ełk, tu wracam” oraz: ”Ełk, pisze się krótko, pamięta się długo”. To są także moje hasła. Może z jedną małą modyfikacją tego drugiego: „Ełk, pisze się krótko, pamięta się zawsze”. Co do pierwszego: „Ełk, tu wracam”, bądźcie pewni, że będę je realizował bez żadnych modyfikacji!

Na koniec życzenia, które zawarte są w kolekcie dzisiejszej mszy świętej. Modliliśmy się, aby „Zbawiciel, który był do nas podobny zewnętrznie, przekształcił nas wewnętrznie”. Tego i wam i sobie życzę: abyśmy się dali nieustannie przekształcać Chrystusowi, byli coraz bardziej plastyczni w Jego dłoniach. On, poprzez swoje wcielenie stał się do nas podobny, my poprzez nasze uświęcenie, stawajmy się podobni do Niego.

„Za dni jego zakwitnie sprawiedliwość i wielki pokój zanim księżyc zgaśnie”, modliliśmy się przed chwilą w psalmie responsoryjnym. Oby każdy dzień naszego życia był Jego dniem, pełnym sprawiedliwości i pokoju. Pax Christi!

Pozostałe artykuły